poniedziałek, 24 lutego 2020

Prorocze sny ?

No tak...w sumie sama zastanawiałam się już kiedyś nad tym tematem.
 Niestety po pewnym czasie stwierdziłam, że sny prorocze lub chociaż coś, oznaczające, są tylko dla wybrańców i tych bardzo blisko Boga.
 Na tym zakończyły się moje rozmyślania już kilkanaście lat temu.
 Jestem raczej osobą, która zapytana  w towarzystwie o to, jak sypiam i co najczęściej mi się śni, odpowiadam, że nie pamiętam, bo tak naprawdę mało kiedy śnię.
  Czasami mam wrażenie, że prawie nigdy. 
  Dziwi mnie to bardzo, ponieważ większość moich znajomych przyznaje się, że śnią prawie codziennie i pamiętają swoje sny.
 Ja, niestety nie. Można by śmiało stwierdzić, że śnię tylko kilka razy w roku. :)
 Ostatnimi czasy dość intensywnie spędzałam dni w pracy, wracałam często późnym popołudniem do domu.
 Przede mną była już myśl o nadchodzącym urlopie bo wtedy zostawało 11 dni. 
 Wiedziałam, że już pierwszego dnia będziemy jechać do rodziny na podkarpacie i nie powiem, cieszyłam się na ten tydzień w prawdziwej wsi tylko z moim mężem. Nawet mieliśmy zabierać ze sobą psa.
 Nadeszła noc 18 lutego. 
 Całkiem już nad ranem przyśnił mi się ciekawy sen.
 W jego scenerii droga w mojej miejscowości, którą wracałam z koleżanką i nagle nad horyzontem drzew, na niebie, pojawia się ogromny krzyż. Na nim czarna postać Pana Jezusa.
   Widząc to upadłam automatycznie na kolana by uwielbić Boga i pierwsze moje myśli skierowały się ku nadchodzącej Apokalipsie.
 Ja zachowałam się w ten sposób, moja znajoma uciekła by się schronić. 
 Poszłam za nią by jej szukać. Okazało się, że w ręku niosę otwarty zeszyt, ale był on niezapisany. Zupełnie pusty.
 W tym momencie zauważyłam lecącą w moją stronę kulę światła, wyglądała jak kulisty piorun.
 Nawet nie uciekałam przed nią. Podleciała do mnie zawisnęła nad moim zeszytem i zaczęła w nim coś pisać. 
 Pisać, to może zbyt mało powiedziane słowa pojawiały się jak drukowany tekst.
 Pamiętam, że była to na pewno jakaś forma pamiętnika. 
 Jedyne co zdołałam zapamiętać, to data 6 września. 
 Niestety rok umknął mojej pamięci.
 Czy to będzie dla mnie ważna data?
 Może to jakaś przestroga dla mnie...
 Dziwne pomyślałam. 
 Drugiego dnia postanowiłam zapisać ten sen w moim zeszycie.
 Miałam przy sobie laptopa więc pomyślałam, że co mi szkodzi, sprawdzić w pierwszym lepszym tłumaczeniu snów, co oznacza krzyż na niebie.
  W pierwszym miejscu okazało się, że jest to znak do przemyślenia ponownie swojej decyzji.
 Nie wierzę w senniki, ale jakoś pierwsze co przeszło mi przez myśl, to nasz wyjazd urlopowy za te 11 dni, na który tak bardzo się cieszyłam. Jednak nie był to 6 września....
 Może jednak mimo wszystko powinnam zastanowić się nad tym czy na pewno pojechać tam tym razem?
 19.02.2020
 Dzień później wstałam jak zwykle rano do pracy i spoglądając w lustro już wiedziałam, że coś jest ze mną nie tak.
 Na twarzy, dekolcie i na całym ciele miałam wysyp ospy wietrznej.
 Po wizycie u lekarza, otrzymałam 3 tyg. wolnego, a nasz urlop odszedł w niepamięć.
 Już nie uda się wyjechać.
 Nie powiem, jestem zawiedziona, ale może to miało jakoś się połączyć z moim snem? Może to tę decyzję miałam jeszcze raz przemyśleć.
 Nie ukrywam, że cały czas chodzi mi po głowie, ten wyjazd.
 Nadal tylko nie wiem, co ma znaczyć 6 września roku X....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz