niedziela, 4 sierpnia 2024

Zawalasz na całej liniii....nie martw się, nie jesteś sam.

 


No tak....prawda...chcę trafić do nieba.

Chcę być jak najbliżej Boga, chcę umieć się modlić bez rozproszenia, głęboko duszą.

No tak robię to przez chwilę, przez jakiś czas po spowiedzi.

I potem co ?

Znowu klapa, znowu zawalam, znowu mam przerwy w modlitwie i z lenistwa nie modlę się wieczorami.

No jasne, wkurza mnie to strasznie, jestem na siebie zła, ale nadal powielam błędy.

Boże, jakie to wszystko trudne. 

Wciąż upadam i wciąż powstaję i wracam.

 

Ktoś mi powiedział, że super , że wciąż wracam. 

Może i tak, ale wciąż jestem taka do niczego, taka gorsza, taka niestabilna w wierze.

Wiecie tak wiele pytań wciąż mam w głowie.

Czasami mam tak silne przyciąganie w stronę Boga, że chciałabym móc przebywać  w jego obecności.

Czuję to jakby mnie przyciągał magnesem....tak po ludzku poprostu mówiąc.

Lecz moja ludzka niedoskonałość, lenistwo i ułomność trzymają mnie w skorupie mojego ciała.

Powiedzcie, jak wy odbieracie swoją wiarę na codzien?

Czy wszystko Wam się udaje? Czy również macie dni gorsze i dajecie popalić swojemu sumieniu?